27 listopada 2012

Stephanie Mayer saga „Zmierzch”




Największy szał na „Zmierzch” już dawno minął. Jednak ja jakiś czas temu postanowiłam, że przed wejściem na ekrany kin finału sagi, przeczytam ostatnią część. Nie lubię jak ludzie wokół mnie rozmawiają o czymś, o czym nie mam pojęcia. Sięgnęłam więc po tę serię, aby wyrobić sobie własne zdanie i dowiedzieć się o co tyle szumu.

Mamy siedemnastolatkę, Bellę, która nigdy nie była duszą towarzystwa i czuje się jak osoba o co najmniej 20 lat starsza. Przeprowadza się do swojego ojca, do deszczowego Forks. Mimo, że jest brzydkim kaczątkiem, w nowej szkole leci na nią cała masa facetów, włączając w to przystojnego wampira Edwarda. Mimo, że Edziu przez większość czasu skupia się na zapachu krwi Belli, ta ślepo się z nim zakochuje. Warto wspomnieć, że nasz marmurowy książę (bo Edward jest zawsze zimny, twardy i przypomina jego ukochanej pomnik) potrafi czytać w myślach wszystkim, oprócz swojej dziewczyny (może to i dobrze!). Oczywiście Bella od początku marzy tylko o tym, by stać się wampirem i spędzić wieczność z Edwardem, nie zważając na to, że będzie chciała zjeść swojego ojca i będzie się świecić w słońcu. Jej jedyna miłość stara się za wszelką cenę do tego nie dopuścić.

Szczerze powiedziawszy, po przeczytaniu tych wszystkich negatywnych recenzji spodziewałam się czegoś dużo gorszego. Historia jest infantylna, przewidywalna i naiwna. Ale ona ma taka być. To taki „odmóżdżacz” dla rozchichotanych dwunastolatek, jakby to powiedział mój kolega. Która z nas w tym wieku nie kochała historii o idealnych facetach, którzy zrobiliby dla nas wszystko? Po prostu, kiedyś marzyło się o księciu na białym rumaku. Dzisiaj dziewczynki wolą stuletniego krwiopijcę.

Skoro już mówię o naszym wspaniałym Edziu, to przyznaję, że pomimo moich usilnych starań wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego ta Bella wolała go od Jacoba. Dobra, był cudowny, kochający, itp., ale jak można całować się z pomnikiem!? A co do Belli, to jest ona najbardziej irytującą postacią w całej książce. Jej wywody na temat wspaniałej twarzy Edwarda doprowadzały mnie do szału. Poza tym jej podejście do niego było chore. Bo pomyślcie tylko, jaka normalna siedemnastolatka przebywa non stop ze swoim chłopakiem? Kiedy ten musiał iść na parę godzin na polowanie, Bella umierała z tęsknoty. Ona nawet spała w jego objęciach! [SPOILER 2 CZĘŚCI] Nie wspomnę już nawet o tym, że kiedy zostawił ją w drugiej części, to na trzy miesiące wpadła w stan wegetatywny. W ogóle nie kontaktowała. Jej życie straciło sens, nie mogła spać i robiła wszystko, żeby tylko nie myśleć o utraconym Edwardzie.[KONIEC SPOILERA] Według mnie, najlepiej opisał ją Jacob w czwartej części sagi.

„Ta dziewczyna była klasycznym przypadkiem męczennicy. Jak nic urodziła się w złym stuleciu. Powinna była żyć w czasach, w których w imię swoich przekonań mogłaby zginąć pożarta przez lwy na arenie.”

Pomijając jednak nasze gołąbeczki, można znaleźć kilka sympatycznych postaci. Głowa rodziny – Carlise, zabawny Emmet, wesoła Alice, czy uroczy wilkołak Jacob. To osoby, które z miejsca polubiłam.

Jeżeli chodzi o fabułę, to nie należy do oryginalnych. Przeciętna dziewczyna i zabójczo przystojny facet. Oklepany temat, tak uwielbiany przez nastolatki. Przyznaję, ja też czytam takie książki, ale żadnej z nich nie nazwałabym MEGABESTSELLEREM, jak dumnie głosi napis na okładce „Zmierzchu”. Może Was zastanawiać, dlaczego, skoro tyle mi się w tej książce nie podobało, przeczytałam wszystkie cztery części. Z jednej strony dla tego, że byłam zwyczajnie ciekawa, co ta autorka wymyśli. Z drugiej, jakaś część mnie, zakopana gdzieś tam głęboko mała dziewczynka która co wieczór marzyła, że wyjdzie za pięknego księcia, który będzie traktował ją jak największy skarb, dała o sobie znać. Mimo, że sceny, w których Bella opisuje ciało Edwarda mnie obrzydzały, dygresje głównej bohaterki doprowadzały do szału, to historia mnie wciągnęła. To taka lekka książka na jeden wieczór. Pewnie gdybym była trochę młodsza (tak, wiem jak to brzmi u kogoś prowadzącego blog o takiej nazwie) z miejsca zakochałabym się w Edwardzie i marzyłabym o kimś takim po nocach. Niestety, ta „dojrzalsza” część mnie krzyczy, że ta historia jest zbyt naiwna, taka miłość nie istnieje. Jak nic się starzeję… Niemniej jednak daję 3/6 (szczególnie za Jacoba i Alice).

Jeżeli chodzi o ekranizacje, to wiernie oddają one fabułę książki, ale są po prostu nudne (oprócz ostatniej). Mimo, że są one pozbawione idiotycznych przemyśleń Belli, to wcale nie sprawia, że są lepsze. Przede wszystkim aktorzy wyglądają jak żywe trupy. Nijak się to ma do tych zapierających dech w piersiach postaci opisanych w książce. Najgorzej ze wszystkich  wypada Edziu. Robert Pattison w tym wcieleniu skutecznie obrzydził mi naszego wampira. Pozytywnie zaskakuje jednak finał sagi. Wybrałam się na ten film do kina i nie żałuję. To jedna z najlepszych komedii, jakie ostatnio oglądałam! Cała sala ryczała ze śmiechu. Scenariusz jest napisany w taki sposób, że w pewnym momencie nie wiedziałam co się dzieje, mimo, że niedawno skończyłam czytać książkę. Świetna grafika, idealnie dobrana ścieżka dźwiękowa. Polecam!

20 listopada 2012

Katarzyna Berenika Miszczuk „Ja, diablica” (audiobook)



Dwudziestoletnia Wiktoria zostaje zamordowana i trafia do piekła. Płomienie, gorąca smoła, zaduch i czerwone potwory z rogami dźgające cię od czasu do czasu widłami? To wstrętna propaganda! Piekło to wieczna impreza, rozpusta i pijaństwo. A ilu wspaniałych ludzi! Zastanówcie się przez chwilę. Gdzie mogli pójść Napoleon, Kleopatra, czy Elvis Presley? Śpiewają hymny w niebie? Eee, tam… oni wolą popijać drinki w Los Diablos. Trudno się więc dziwić, że Wiktoria nie żałuje, że nie znalazła się w niebie. Mało tego, zamiast zostać zwykłą obywatelką piekła, otrzymała ona moc i objęła posadę diablicy. Ma zajmować się targowaniem się z aniołami o dusze ludzi, którzy właśnie przekroczyli granicę śmierci. Jej opiekunem zostaje Beleth – piekielnie przystojny diabeł, który usilnie (i bez skutku) stara się pozbawić ją cnoty. Wiktoria jednak nie potrafi pogodzić się ze swoją przedwczesną śmiercią. Postanawia za wszelką cenę rozwikłać sprawę swojego zabójstwa. Dodatkowym czynnikiem nie pozwalającym zapomnieć jej o swoim ziemskim życiu jest Piotruś, któremu nie zdążyła wyjawić swoich uczuć. Tak więc, dzięki swoim mocom przemieszcza się pomiędzy piekielnym Los Diablos, a rodzinną Warszawą.

„Ja, diablica” to pierwsza książka wysłuchana przeze mnie w ramach współpracy z Audeo. Miałam na nią ogromną ochotę po tym, jak naczytałam się tylu pochlebnych opinii na jej temat. Mój zapał nieco osłabł, gdy odkryłam, że autorka jest Polką, w dodatku dosyć młodą. Ostatecznie jednak, z pewnymi obawami, postanowiłam dać jej szansę.

W książce możemy znaleźć cały wachlarz wspaniale wykreowanych postaci. Mi najbardziej do gustu przypadł Beleth – seksowny, zabawny i niebezpieczny diabeł. Uwielbiam takich facetów! Wprost nie mogłam się nadziwić Wiktorii dlaczego wciąż go odpycha. Na uwagę zasługuje też Kleopatra (tak, TA KLEOPATRA). Co z tego, że jest wredna i samolubna? Ale za to wokół niej zawsze coś się dzieje. Jest przebojowa, energiczna, brawurowa, pewna siebie. Ma charakterek. Do tego przebiegły i niebezpieczny Azazel. A co z ziemską miłością naszej głównej bohaterki? Piotruś (bo ona rzadko mówi o nim inaczej) jest nudny i irytujący. Nie grzeszy inteligencją, sprytem, czy zaradnością. Brakuje mu szóstej klepki. Ale to kompletnie nie przeszkadza Wiktorii, która jest w nim ślepo zakochana. Niestety ona również wykazuje pewne opóźnienie umysłowe. Jak na dwudziestolatkę jest niezwykle niedojrzała psychicznie. W rozwoju uczuciowym zatrzymała się na poziomie gimnazjum. Ma problemy z interpretacją ludzkich zachowań i kiepsko radzi sobie w trudnych sytuacjach.

„Ja, diablica” nie jest literaturą najwyższych lotów. To lekka lektura na zimowy wieczór. Idealna również na chandrę i jako sposób na odreagowanie. Nie jest  jednak typowym romansidłem dla nastolatek. Pozbawiona zbędnego patosu, stała się niezwykle zabawna. Nie raz wybuchałam szczerym śmiechem. Dialogi nie są wymuszone. Lekkie pióro autorki i pierwszoosobowa narracja sprawiają, że szybko się ją czyta (bądź w tym przypadku słucha). Książka wciąga i zaskakuje. Ogromnym plusem jest sam pomysł opisania piekła w taki sposób. To odróżnia tę pozycję od jej podobnych i sprawia, że jest warta przeczytania. Dodatkowo nieprzewidywalne zakończenie sprawia, że czytelnik od razu ma ochotę sięgnąć po następną część.

"- To nikt nie chce iść do Nieba? - nie mógł w to uwierzyć.
-Skarbie - posłałam mu swój najpiękniejszy uśmiech - nikogo nie podniecają wspólne śpiewy i trzymanie się za ręce."

Jeżeli chodzi natomiast o sprawy techniczne, to byłam bardzo zadowolona, że postanowiłam zapoznać się z tą pozycją w takiej formie. Przyjemny głos Magdaleny Wójcik idealnie pasował do tej książki. Świetnie wcielała się w poszczególne postacie i tym razem nie wydawało mi się to nienaturalne. Z chęcią sięgnę po inny audiobook w jej wydaniu.

„Ja, diablica” to świetna pozycja dla tych, którzy lubią się pośmiać. Dobry pomysł na mikołajkowy prezent. Wspaniale się przy niej bawiłam i z pewnością sięgnę po następne części (nawet dla samego Beletha! :D ). Daję 4/6 i polecam!

Historię Wiktorii mogłam poznać dzięki uprzejmości portalu Audeo, za co serdecznie dziękuję. :)


18 listopada 2012

Chwalę się!



Dzisiaj będzie krótko. Recenzje się piszą. Jedną z nich może dodam jutro. W środę wybieram się do kina na Przed świtem 2 i wtedy zamierzam też opisać całą (książkową i filmową) sagę. Chciałam Wam tylko powiedzieć, że ostatnio nawiązałam współpracę z portalem Audeo.pl. Forma audiobooka, wbrew moim poprzednim przekonaniom, bardzo  przypadła mi do gustu, więc recenzji takich książek będzie teraz więcej. Nie zdradzę, jaką książkę wybrałam pierwszą. Wypatrujcie recenzji. ;)



13 listopada 2012

Liebster Blog


Do zabawy zostałam nominowana przez Miłośnika Książek i Antysuj, za co serdecznie dziękuję.

Zasady:
,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Miłośnik Książek
1. Twój ulubiony gatunek literacki.
Trudno wybrać mi jeden, bo sięgam po różne książki. Najczęściej jednak czytam fantastykę i kryminały.
2. Twoja ulubiona pora roku.
Zdecydowanie wiosna, szczególnie ta słoneczna.
3. Spacer czy czytanie?
Czytanie, jestem z natury leniwa. ;)
4. Ulubiony film/serial.
Nie mam ulubionego filmu, bo było ich za dużo. Jeżeli chodzi jednak o seriale to uwielbiam Dr House’a, Pamiętniki wampirów, Plotkarę i Detektywa Monka.
5. Dlaczego założyłeś bloga?
Podobał mi się pomysł dzielenia się z innymi wrażeniami o przeczytanych książkach. Dodatkowo, dzięki temu, zawsze mogę sobie przypomnieć, kiedy czytałam daną książkę i co wtedy o niej myślałam.
6. Spędzasz dwu miesięczne wakacje na bezludnej wyspie. Jakie 3 książki zabrałbyś ze sobą?
Trzy to zdecydowanie za mało, ale wybrałabym pewnie najgrubsze pozycje z tych, które mam w planach. Raczej nie czytam żadnych książek dwa razy.
7. Twoja ulubiona książka.
„Igrzyska śmierci” Suzanne Collins
8. Matras czy Empik?
Matras. Mają więcej promocji i niższe ceny. Ale do empiku też często zaglądam.
9. Góry czy morze?
Morze. Jak już wspomniałam jestem leniwa, a chodzenie po górach kojarzy mi się tylko z odciskami na stopach. Zdecydowanie wolę poopalać się na plaży.
10.Twój ulubiony portal/blog związany z literaturą.
Lubimy czytać :)
11. Jak najczęściej spędzasz wolny czas?
Czytam oczywiście. Staram się również znajdować czas dla przyjaciół.

Antysuj
1. Jak brzmi zasada, którą kierujesz się w życiu? 
Nie kieruję się jedną konkretną zasadą, ale wieloma, gdybym miała jednak wybrać jedną, to byłaby to „bądź sobą”. Banalna, ale prawdziwa.
2. Czy śniła Ci się jakaś postać literacka? Jeśli tak- jaka, opisz krótko ten sen.
Kiedy książka jest bardzo wciągająca, często śnią mi się wydarzenia w niej opisane. Zazwyczaj jestem główną bohaterką. Nie mogę sobie jednak przypomnieć jednego konkretnego snu.
3. Od którego roku życia czytasz?
Odkąd pamiętam. Urodziłam się molem książkowym. :)
4. Skąd u Ciebie pasja do książek?
Jeszcze jak byłam mała, ku utrapieniu mojej mamy, uwielbiałam kiedy czytano mi książki. Zawsze była to dla mnie większa frajda od telewizji i tak zostało.
5. Do jakiej książki wracasz najczęściej i ile razy ją czytałaś/czytałeś?
Raczej nie czytam książek więcej niż jeden raz. Za dużo jest innych historii do poznania.
6. Jakie jest Twoje najwcześniejsze/najbardziej wyraźne wspomnienie z dzieciństwa?
Jest ich zbyt wiele. Zabawy w przedszkolu, pierogi lepione z babcią…
7. E-maile, SMSy, czy listy?
Najczęściej SMSy.
8. Morze czy góry? Dlaczego?
Odpowiedź, jak wyżej.
9. Czego najbardziej żałujesz?
Że książek, które chcę przeczytać przybywa, a czasu ubywa.
10. Gdybym wygrał(a) kumulację w Lotto, to... (dokończ)
Kupiłabym wszystkie książki, które chciałabym przeczytać. Potem wybudowałabym sobie jakiś uroczy, klimatyczny domek z ogromną biblioteką i garderobą tych samych rozmiarów. Na koniec autobus zamieniłabym na limuzynę z szoferem. Nie cierpię komunikacji miejskiej. ;)
11. Gdybyś miał(a) napisać książkę- o czym by była?
Trudno powiedzieć. Pewnie byłaby to książka fantastyczna o młodych ludziach, którzy pragną zawojować świat.

A oto moje pytania:
1. Gdybyś mógł zmienić zakończenie jednej książki, jaką byś wybrał?
2. Biblioteka czy księgarnia?
3. Jakie są Twoje ulubione zespoły muzyczne?
4. Kawa czy herbata?
5. Twój ulubiony bohater literacki.
6. Gdybyś mógł przez jeden dzień być wybraną postacią książkową/filmową/serialową, kto by to był?
7. Jaka książka, Twoim zdaniem, powinna zostać lekturą szkolną?
8. Co byś zrobił, gdybyś wiedział, że za tydzień nastąpi koniec świata?
9. Kim chciałeś zostać w dzieciństwie?
10. Lubisz horrory?
11.Gdybyś mógł żyć w dowolnym miejscu i czasie, co byś wybrał?
 



Do zabawy zapraszam:
  
Może to nie są blogi z mniejszą liczbą obserwatorów, ale moim zdaniem na nominację w pełni zasłużyły. ;)

6 listopada 2012

Wendy Webb „Duchy przeszłości”



"Katastrofy spadają bez uprzedzenia, gdy zajmują nas sprawy codziennego życia."

Życie Hallie, już i tak wystarczająco skomplikowane, wali się w jednym momencie. Kobieta dostaje list od matki i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zginęła ona przed laty w pożarze. Z listu, Hallie dowiaduje się jednak, że to co od zawsze wmawiał jej ukochany tatuś to same kłamstwa. W rzeczywistości żadnego pożaru nie było. Ojciec uprowadził ją, jako kilkuletnie dziecko, z domu, zmienił ich nazwisko i ukrywał przed żoną przez te wszystkie lata. Niestety, spotkanie z rodzicielką nie jest już możliwe. Zmarła ona kilka dni po nadaniu listu. Hallie poszukuje odpowiedzi u ojca. Jak wiele można się jednak dowiedzieć od osoby, która od dawna jest chora na Alzhaimera? „Musiałem ratować moją córeczkę.”- to ostatnie, co udaje się wyciągnąć Hallie od taty przed jego śmiercią. Przez te kilka słów kobieta postanawia, że za wszelką cenę pozna prawdę. Musi dowiedzieć się, dlaczego człowiek, któremu bezgranicznie ufała, tak mocno skrzywdził dwie najważniejsze kobiety w jego życiu. Jedzie więc na wyspę, na której mieszkała jej matka. Wraca do rodzinnego domu.
Grand Manitou nie jest jednak zwykłym miejscem. Telefony komórkowe tracą tam zasięg, ludzie zastąpili samochody powozami konnymi. Poza sezonem letnim wyspa staje się odludziem. W tej scenerii Hallie będzie musiała odnaleźć prawdę, której być może nie powinna była poznać. Będzie musiała zmierzyć się z duchami przeszłości i sekretami skrywanymi przez jej rodzinę od pokoleń…

„Duchy przeszłości” to powieść gotycka i jednocześnie pierwsza moja książka z tego gatunku. Miejsce wydaje się być wymarzone dla takich wydarzeń. Stary ogromny i nawiedzony dom, opustoszała tajemnicza wyspa. Mamy tutaj mroczny klimat, dziwne zjawiska, sekrety rodzinne. Wydawałoby się, że książka będzie strzałem w dziesiątkę. I początkowo rzeczywiście tak jest. Z każdą kolejną stroną rośnie napięcie i ciekawość czytelnika. Autorka powoli dawkuje strach stawiając główną bohaterkę w coraz to bardziej nietypowych sytuacjach. Dziwne odbicie w lustrze, przywidzenia, niezwykłe fotografie. To wszystko sprawiło, że sama zaczęłam wypatrywać za oknem dziewczynki w białej sukience, ze wstążkami we włosach. Oczywiście zupełnie trafiona jest tutaj pierwszoosobowa narracja, która doskonale sprawdza się w takich sytuacjach. Styl autorki jest barwny i działający na wyobraźnię.

„Kurczę, jak powieść grozy – oznajmił mój były mąż. – Wielki stary dwór na wyspie w szponach brzydkiej pogody, nierozwiązana sprawa morderstwa, tajemnicze spotkania z duchami i nieprzyjemnymi tubylcami, nawet upiorna stara pokojówka.”

W tym miejscu muszę wspomnieć, że należę do osób, które bardzo łatwo jest przestraszyć. Wystarczy melodia zapowiadająca coś przerażającego w czasie oglądania horroru, a ja już zatykam ręką oczy i przytulam się do osoby siedzącej najbliżej mnie, ku ogromnemu rozbawieniu moich znajomych. Dlatego wystarczyłoby mi, że napięcie utrzyma się do końca książki na takim samym poziomie, jak początkowo, a uznałabym ją za dobrą powieść grozy. Niestety jednak, po zachęcającym początku i niepokojącym przebiegu wydarzeń, Wendy Webb kończy historię w marnym stylu. Spodziewałam się czegoś strasznego, wstrząsającego lub przynajmniej poruszającego. A co dostałam? Całkiem przewidywalne i banalne zakończenie rodem z amerykańskich filmów. Sprawiło to wrażenie, jakby autorka nad całą książką pracowała bardzo długo, a potem nagle kilka ostatnich rozdziałów napisała „na kolanie”, w pośpiechu.

Momentami bardzo denerwowało mnie zachowanie Hallie. O ile jeszcze to, że gdy na początku zaczęły dziać się dziwne rzeczy, ona nie uciekła z wyspy, można było wytłumaczyć jej chęcią poznania prawdy, o tyle potem jej reakcje stały się mocno nienaturalne. Wyobraźcie sobie, że w Waszym domu szaleje duch i Wy o tym wiecie. Nie nocujecie tam, żeby uniknąć ryzyka narażenia się na jego gniew. Do tej pory logiczne, prawda? A teraz pomyślcie, że nazajutrz wracacie do tego domu zupełnie sami, jak gdyby nigdy nic, upierając się nawet, że nie chcecie, aby ktokolwiek Wam towarzyszył. Nawet w horrorach tak nie robią!!! Czysty absurd. Do tego ten wątek miłosny. W żadnym wypadku nie przeszkadzał mi tam romans, ale deklarować sobie miłość po paru dniach znajomości?

„Duchy przeszłości” nazwałabym sagą rodzinną z dreszczykiem. Po tej książce nie należy się spodziewać wielkich emocji, czy niesamowitej historii o duchach. Bardziej jest to opowieść o niezwykłych dziejach pewnej rodziny. Daję 4/6.