21 sierpnia 2012

Guillaume Musso „Będziesz tam?”


Elliott jest sześćdziesięcioletnim, wspaniałym chirurgiem, zmagającym się z rakiem płuc. Ma śliczną, dwudziestoletnią córkę Angie i wspaniałego przyjaciela Matta. Jego ostatnim pragnieniem przed śmiercią jest zobaczyć Ilenę – jedyną kobietę, która nie licząc córki, liczyła się w jego życiu. Istnieje jednak mały problem. Ilena zginęła tragicznie trzydzieści lat temu. Elliott dostaje jednak szansę od losu. W czasie misji w Kambodży mężczyzna otrzymuje od krewnego swojego pacjenta, w ramach wdzięczności, dziesięć złotych pigułek. Dziesięć pigułek dzięki, którym jego marzenie może się spełnić. Elliott z ciekawości bierze pierwszą pigułkę i cofa się w czasie równo o trzydzieści lat. Spotyka swoje trzydziestoletnie alter ego. Zaczyna rozumieć, że może uratować ukochaną. Jednak czy można tak bezkarnie zmieniać przeszłość? Czy uda mu się oszukać przeznaczenie?


To moja pierwsza przygoda z autorem, ale na pewno nie ostatnia. „Będziesz tam?” to czysta fantastyka, ale zmusza do refleksji. Uświadamia, jak pozornie błahe rzeczy mogą na zawsze zmienić nasze życie. Jak duży wpływ na późniejsze wydarzenia może mieć zwykła rozmowa. Kilka słów, wydawałoby się nie mających znaczenia… Książka jest niesamowicie smutna, a zarazem czarująca. Opowiada o trudnych wyborach, przeznaczeniu i walce o własne marzenia. O tym, że szczęście jest ulotne, a życie zawsze będzie nam rzucać kłody pod nogi. O radzeniu sobie z ranami duszy i przede wszystkim o miłości. Nie tylko między mężczyzną, a kobietą. O miłości do dziecka, do przyjaciela, matki. Fabuła wciąga, język jest prosty, więc książkę szybko się czyta. Nieprzewidywalna i intrygująca. Moja ocena to 5/6. Muszę dodać, że okładka jest beznadziejna. Nie oddaje charakteru książki, mało tego – ona wprowadza potencjalnego czytelnika w błąd. Nadaje się do książki zakochanej nastolatce. Masakra.

6 komentarzy:

  1. No faktycznie okładka taka nijaka, bez polotu. Jednak sam opis książki intryguje, aż chce się człowiek dowiedzieć więcej!
    Zapraszam: written-by-bird.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam inną książkę Musso i ma on specyficzny styl, ale na pewno jeszcze coś jego pióra przeczytam. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, okładka kiepska.
    Sporo książek Musso, ma takie sobie te okładki.
    Czytałam już kilka jego książek, są specyficzne, ale wciągające.
    Pewnie i z tą się zapoznam jak ją znajdę w bibliotece ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. z przyjemnością bym przeczytała
    zaciekawiłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z twórczością tego autora, ale nie omieszkam - jeśli tylko będzie okazja :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przystojny blondyn o dość bujnej czuprynie ospale usiadł przy stoliku w niewielkiej kawiarence. Zamówił espresso i rozpoczął poszukiwania ulubionego notatnika. Grzebiąc po kieszeniach, niechybnie zauważył wielką, atramentową plamę na prawej dłoni.
    — Czas powitać postęp technologiczny — westchnął, sięgając do plecaka.
    Laptop zajął honorowe miejsce tuż obok kawy i niewielkiego wazonika. Mężczyzna strzelił kostkami, a następnie uruchomił maszynę.
    Na terenie kawiarenki dostępny był bezprzewodowy Internet, który tylko rozochocił wyposzczonego blondyna. Rozejrzał się po lokalu, upewniając, że nikt nie patrzy. Zachichotał i kliknął na zakładkę z ulubioną kreskówką. Niestety, kolega, z którym dzielił pokój w akademiku, okazał się naprawdę paskudnym informatykiem.
    Laptop zaczął szaleć — najpierw włączyła się strona Nyan cat, potem „Pan Trolololo”, aż na ekranie pojawiła się strona główna jakiegoś forum.
    Czerwony na twarzy blondyn niepewnie spoglądał na ekran, błądząc palcem po padzie.
    — Forum literackie Nasza Pisarnia — przeczytał.
    Zjechał kursorem w dół. Przeczytał kilka tematów w Obsłudze pióra, potem zerknął na opowieści użytkowników w Prozie i wiersze w Poezji. Uśmiech momentalnie rozkwitł na jego twarzy.
    Zarejestrował się niemal od razu. Przeczytał regulamin, założył wątek powitalny w Plakietkach z nazwiskiem i ruszył na podbój tematów.
    Kawa wystygła, na zewnątrz zrobiło się ciemno, a dwaj wykładowcy z pewnością odnotowali kolejne nieobecności przy jego nazwisku. Młody student ocknął się z formowego szału dopiero wtedy, gdy laptop, mimo porządnej, litowo-jonowej baterii, odmówił posłuszeństwa. Zapisał więc na kartce „www.NaszaPisarnia.ugu.pl” i, przeklinając, że zapomniał dodać odpowiedniej zakładki, wsadził ją do kieszeni spodni. Zerknął na zegarek, który nieco go otrzeźwił, by po chwili wybiec z kawiarni — miał nadzieję, że zdąży na ostatni wykład…

    OdpowiedzUsuń