18 sierpnia 2012

Dan Brown „Kod Leonarda da Vinci”


W Luwrze zostaje znalezione ciało kustosza muzeum – Jacquesa Sauniere’a. Policja jest przekonana, że za tym morderstwem, oraz trzema innymi popełnionymi tej nocy, stoi Robert Langdon, specjalista w dziedzinie symboliki religijnej. Na pomoc podejrzewanemu mężczyźnie przychodzi Sophie Neveu, kryptograf i jednocześnie wnuczka ofiary. Kobieta twierdzi, że jej dziadek chciał jej przekazać coś ważnego i pragnął, by w odkryciu tajemnicy pomógł jej właśnie Robert. W końcu nie bez powodu zwłoki zostały ułożone w pozycji przypominającej rysunek witruwiański. Sophie i Robert ruszają śladem znaków pozostawionych przez kustosza muzeum. Szybko okazuje się, że Sauniere miał coś wspólnego z Zakonem Syjonu, który od lat strzeże najważniejszej tajemnicy na świecie. Para musi się śpieszyć. Niebezpieczni ludzie depczą im po piętach, policja szuka ich w całym kraju. Jeżeli w porę nie rozwiążą tej zagadki, sekret może wpaść w niepowołane ręce.
„Boimy się tego , czego nie znamy”
Książka od dawna zajmowała miejsce w mojej domowej biblioteczce. Moja mama zawsze się nią zachwycała, więc długo chodziłam z zamiarem jej przeczytania. Opinie o niej przejrzałam dopiero teraz i cieszę się, że nie zrobiłam tego wcześniej, bo tylko niepotrzebnie bym się zniechęciła. Nie rozumiem skąd tyle negatywnych recenzji. Mnóstwo osób zarzuca, że za dużo tu fikcji i teorii wyssanych z palca, tym samym wystawiając książce jak najniższe oceny. Ale dlaczego? Przecież my kochamy fikcję! Czy obrzucamy błotem J. K. Rowling za to, że napisała serię o chłopcu, który lata na miotle, wymachuje patykiem, mówiąc że to magiczna różdżka, rzucając przy tym zaklęciami i uczy się magii w Hogwarcie, do którego przyjechał pociągiem z peronu, na który wchodzi się, wbiegając w ścianę? A może zabronimy dzieciom czytania o Piotrusiu Panu, albo Królewnie  Śnieżce, bo to też fikcja? Książki mają przede wszystkim dostarczać nam rozrywki i rozwijać wyobraźnię. Nikt nie mówi, że wszyscy muszą pisać o tym, co prawdziwe.

„Sophie spojrzała na Langdona niepewna, czy cofnęła się w czasie czy znalazła się w domu wariatów.”

Nie zamierzam tutaj rozpisywać się na temat tego, czy Brown posunął się za daleko wysnuwając takie teorie, czy nie. Dla mnie „Kod…” to świetnie skonstruowana intryga (która wbrew pozorom wydaje się przynajmniej w jakimś stopniu prawdopodobna). Wartka akcja (24h!), ciekawi bohaterowie, teorie spiskowe i genialne opisy dzieł sztuki oraz architektury. Od razu zapragnęłam znaleźć się w Paryżu! Przy okazji można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat symboliki, wielkich ludzi, czy początków chrześcijaństwa. Mnie na przykład zaciekawiło pierwotne znaczenie pentagramu. Osobiście bardzo chętnie obejrzę ekranizację książki (o czym na pewno wspomnę) i sięgnę po inne powieści Browna. Mówcie, co chcecie, ale „Kod…” trafia do moich ulubionych pozycji. To naprawdę świetna książka. Trzeba ją po prostu traktować z przymrużeniem oka. Gorąco zachęcam do przeczytania. 6/6.

7 komentarzy:

  1. Ta książka czeka w kolejce na parapecie, pewnie w przyszłym miesiącu się za nią wezmę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam, ale oglądałam. Nie brałam tego na serio tylko jako dobry pomysł na sensację. Podobało mi się. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podobała mi się ta książka, choć autor może rzeczywiście trochę za bardzo rozpędził się ze swoją teorią. Mimo wszystko twórczość Dana Browna przypadła mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czytałam książkę
    widziałam kilka razy film
    i ogólnie dla mnie ciekawa historia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niektórzy za bardzo sapią nad kontrowersyjnymi książkami, które przedstawiają odmienne poglądy. A co złego jest w tym, że autor ma jakąś inną wizję? Zgadzam się z Tobą.
    written-by-bird.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. mnie najbardziej wciągnęła... końcówka:D

    OdpowiedzUsuń