23 marca 2013

Anna Drzewiecka „Ciotki”

Zazwyczaj pisząc o książce zaczynam od kilku słów o jej fabule. I tutaj pojawia się problem, ponieważ „Ciotki” jako takowej nie mają. Może zacznę więc od tego, że spodziewałam się po niej czegoś zgoła innego. Książka jest zbiorem portretów osób, które pojawiły się w dzieciństwie autorki. Każdy rozdział poświęcony jest komuś, lub czemuś, innemu. Poczynając od  rodowodu rodziny, historii jej dziadków, przez tytułowe ciotki, aż do przyjaciół i zwierzaków. I tak oto poznajemy silne kobiety, z różnymi doświadczeniami życiowymi. Dowiadujemy się, co musiały przejść i jak zapamiętała je Anna Drzewiecka.


„Dzieci budują swój świat inaczej niż ludzie dorośli, bo przecież dopiero go poznają. Tłumaczą go sobie tak, jak im na to pozwala kilkuletnie zaledwie doświadczenie życiowe, zasłyszane opowieści ludzi dorosłych i przeczytane bajki. To świat pełen życiowych prawd i dobrych rad, nie zawsze w pełni zrozumiałych. To świat, który zapełniają różne dziwne stwory i który kieruje się własną, rzadko rozumianą przez dorosłych, logiką.”

Czytając „Ciotki” czułam się jakbym siedziała z autorką przy kawie i ciastku i oglądała zdjęcia jej rodziny. Wbrew moim początkowym obawom, całkiem dobrze się przy tym bawiłam. Może książka nie należy do tych, które na zawsze zostaną w moim sercu, ale na pewno nie żałuję czasu z nią spędzonego.

Anna Drzewiecka posługuje się prostym, ale plastycznym językiem, dzięki czemu nietrudno wyobrazić sobie opisywane przez nią smaki, zapachy, czy sytuacje. Świetnie przedstawiła PRL-owską rzeczywistość widzianą oczami małej dziewczynki. Od razu przypomniały mi się opowieści mojej mamy dotyczące tamtych czasów.

„Ciotki” przypominają o beztroskich latach dzieciństwa, kiedy znajdywało się schronienie przed złem całego świata na gałęzi zwykłej jabłonki, stary strych zamieniał się w najpiękniejszy pałac, a w głębokim jeziorze żyły najstraszniejsze stwory. Wywołują uśmiech na twarzy może nie tyle przez opisane sytuacje, co przez własne wspomnienia.

To ciepła, klimatyczna, kobieca historia. „Zbiór wspomnień małej dziewczynki, zapisany ręką dorosłej już kobiety”. Krótka opowieść o losach zwykłej rodziny na jeden wieczór. Może „Ciotki” nie wybijają się specjalnie na tle innych pozycji, ale warto poświecić im trochę czasu. Moja ocena: 4/6.

Książkę mogłam przeczytać, dzięki uprzejmości Wydawnictwa M.

7 komentarzy:

  1. Cieszę się, że mamy podobne zdanie o tej książce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja podobnie jak osoba wyżej.
    Też ją niedawno czytałam i również wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie sympatyczne opowiastki dobrze się słucha i czyta. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami warto przeczytać coś, co nie ma konkretnej fabuły. Sama przeczytałam takich książek wiele i choć teraz dużo z nich nie pamiętam, pozostaje po nich miłe wspomnienie. Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się dosyć ciekawie, z chęcią sięgnę po nią :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląda to na dobrą lekturę na deszczowe popołudnie (takie moje skojarzenie po tym, jak napisałaś że czułaś się jakbyś siedziała z autorką przy kawie i ciastku;)

    OdpowiedzUsuń