„Spędziłam w zamknięciu już 264 dni.
Towarzystwa dotrzymują mi tylko niewielki notatnik,
uszkodzone pióro i liczby w mojej głowie. 1 okno. 4 ściany. 1,5 metra
kwadratowego powierzchni. 26 liter alfabetu w języku, którym nie mówiłam przez
264 dni odosobnienia.
Minęło 6336 godzin, odkąd dotykałam innej ludzkiej
istoty.”
Julia zabiła człowieka tylko dotykiem.
Po tym wydarzeniu była poddawana badaniom. Próbowano ją wyleczyć pomóc
jej. Kiedy stało się jasne, że to nie jest możliwe, umieszczono ją w zakładzie
psychiatrycznym odpowiednim dla niej miejscu. Rodzice nie zadali sobie
trudu, żeby się z nią pożegnać. Julia spędziła cały rok w czterech ścianach,
nie oglądając żadnego innego człowieka. Od trzech lat nie widziała świata zewnętrznego.
Pamięta, jak ludzie zorientowali się, że zaczyna brakować żywności. Zwierzęta
umierały, ptaki przestały latać, ziemia nie dawała plonów. Zmienił się klimat, nasza
planeta przestała być tym samym miejscem. Julia pamięta jeszcze obietnice
Komitetu Odnowy, który miał nad wszystkim zapanować. Nie wie jednak, jak
sytuacja wygląda teraz.
Wszystko się zmienia, kiedy do celi
pokoju dziewczyny trafia współlokator – Adam, który wygląda tak znajomo tak
znajomo tak znajomo. Życie Julii staje na głowie. Komitet Odnowy chce ją
wykorzystać jako swoją tajną broń. Dziewczyna nie zamierza jednak
współpracować. Szczególnie teraz, gdy po raz pierwszy ma u swojego boku przyjaciela.
„Spędzałam życie wsunięta między kartki książek. Z
braku bliskości z ludźmi budowałam więzi z papierowymi postaciami. Przeżyłam
miłość i stratę z powieści historycznych, doświadczyłam dojrzewania przez
analogię. Mój świat jest utkaną ze słów pajęczyną, splatającą kończyny, kości i
ścięgna, myśli i obrazy. Jestem istotą złożoną z liter, postacią stworzoną
przez zdania, wytworem wyobraźni, fikcją.”
Tym, co na początku zwraca uwagę w „Dotyku
Julii”, to przekreślone słowa. Spotkałam się z takim zabiegiem pierwszy raz i
przyznaję, że za ten pomysł autorka ma u mnie dużego plusa. Dzięki temu możemy
poznać przemyślenia głównej bohaterki. Jej obawy, lęki i to, co za wszelką cenę
chce wymazać ze swojej świadomości. Książka ma bowiem charakter notatnika Julii.
Jeżeli chodzi o styl i język mamy tutaj istny misz-masz. Z jednej strony pełno
tu wyszukanych porównań i ciekawych środków stylistycznych. Z drugiej momentami
tekst wygląda, jakby był białym wierszem. Celowe powtórzenia, zdania urwane w
jednej linijce, po to by zakończyć je w drugiej, brak znaków interpunkcyjnych.
„Ale jego dłonie zamieniają się w ramiona wokół
mojej talii jego usta stają się policzkiem przyciśniętym do mojego policzka a
jego skóra rumieńcem na mojej skórze Adam dotyka mnie dotyka mnie dotyka mnie i
nie krzyczy nie umiera nie ucieka ode mnie a ja płaczę
dławię się drżę dygoczę
rozpadam się na łzy
a on obejmuje mnie tak jak nikt nigdy mnie jeszcze
nie obejmował.”
Najlepiej wykreowaną postacią jest
Julia. Autorka świetnie pokazała psychikę dziewczyny, która była tak długo
zamknięta, tęskni za dotykiem innego człowieka i żyje w przeświadczeniu, że
jest potworem. Jak można się domyślić, dziewczyna spotyka swoją wielką miłość –
Adama. Miły, czuły, przystojny żołnierz i, co najważniejsze, jest odporny na
jej moc. Niestety, chłopak wydawał mi się nijaki. Niczym się nie wyróżniał. Jest
jeszcze Warner – przedstawiciel Komitetu Odnowy z obsesją na punkcie Julii.
Mimo, że autorka nie poświęciła mu za dużo miejsca, jak dla mnie, był
najbardziej intrygującym bohaterem. Niby czarny charakter, który nie stracił
jednak całkowicie swojego człowieczeństwa. Szalony, bezwzględny i pełen
sprzeczności.
„Dotyk Julii” to utwór o ogromnym
potencjale. Na początku jest interesujący, kiedy Julia znajduje się jeszcze w
celi. Później jednak zaczyna mu czegoś brakować. Za mało tu antyutopii, za
dużo ckliwego romansidła. Jest dynamiczny, ale bywa również przewidywalny. To
nie zmienia jednak faktu, że to bardzo dobra książka, oryginalnie napisana. Jak
na debiut, Tahereh Mafi zaprezentowała naprawdę wyjątkowy pomysł. Po drugą
część sięgnę z tym większą przyjemnością, że ma być ona napisana oczami
Warnera. 5/6.
Książka, jak książka- mogła być.
OdpowiedzUsuńA druga część jest normalnie oczami Julietty napisana (nie mogę się przyzwyczaić do polskiej wersji). To taka część 1,5 jest napisana z perspektywy Warnera i znając nasze wydawnictwa nigdy nie zostanie wydana, bo ma "tylko" 100 stron. Taki psikus ;)
Ooo, a ja się już nastawiłam. :( No cóż, w takim razie może poszukam tej książki w oryginale.
Usuń"Dotyk Julii" miło wspominam :) Bardzo ciekawa książka.
OdpowiedzUsuńCzeka na półce... Mam nadzieję, że w koncu znajde czas aby ją przeczytac:)
OdpowiedzUsuńA ja za to liczę, że w końcu ta książka znajdzie się na mojej półce. Już w dniu premiery miałam ją kupić :)
OdpowiedzUsuńUdało mi się ją kupić w rewelacyjnej cenie 10 zł. Szok! Zabrałam się do czytania, lecz nie liczyłam na wiele przez liczne negatywne recenzje, na które trafiałam. A tu proszę... zakochałam się od pierwszej strony! Moja recenzja grzecznie czeka na publikacje w poniedziałek, ale już zdradzę, że się z Tobą zgadzam, zwłaszcza w przypadku Warnera, w którym widzę potężny potencjał:)
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać lektury tej powieści, bo zapowiada się naprawdę fajnie. Jestem również pod wrażeniem okładek zagranicznych. Są cudne!
OdpowiedzUsuńMnie zaczarowała w tej książce okładka. ;) Ale obawiam się, że te przekreślone słowa, choć są oryginalnym pomysłem, irytowałyby mnie. Mimo to może sięgnę po tą pozycję. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Panną M., która nawiasem mówiąc (ma bardzo ładny avatar xd). Okładka jest bardzo ładna. :) A sama książka... jakby zdarzyła się okazja to chętnie bym przeczytała. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog :)
OdpowiedzUsuńObserwuję !
zapraszam do mnie :
amazing-life-girl.blogspot.com
Mam w planach, chociaż nie spodziewam się szaleństwa ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki, ale zapowiada się ciekawie. ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce wcześniej, ale niesamowicie mnie zaciekawiłaś! Historia wydaje się być świetna, ale zobaczymy jaka będzie moja opinia już po przeczytaniu, a przeczytam zapewne niedługo.
OdpowiedzUsuńTak poza tym to bardzo podoba mi się Twój blog, życzę dużo wytrwałości i pasji w dalszym prowadzeniu go ;)
Pozdrawiam, Kasia ;)
Mam ją, czeka na swoją kolej. Okładka jest przecudowna, cytaty, które podałaś i Twoja recenzja naprawdę zachęcają. Zaraz zabieram się za "Bliznę" Slomana i Kiedisa, a potem chyba "Shatter Me" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dodaję do linków <3