„Może dla ciebie jest jakieś
jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni albo trzy tysiące, albo
dziesięć- tyle czasu, że możesz się w nim zanurzyć, taplać do woli, że możesz
pozwolić by przesypywał ci się przez palce jak monety. Tyle czasu, że możesz go
marnować.
Ale dla niektórych istnieje tylko
dziś. I tak naprawdę nigdy nie wiadomo.”
Sam jest jedną z
najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Ma wspaniałego chłopaka. Wraz z trzema
przyjaciółkami, Linsday, Elody i Ally, czuje, że świat należy do niej. Jej
życie jest idealne. Dziewczyna, taka jak ona, może pozwolić sobie na wszystko.
Flirt z nauczycielem matematyki? Wagary?
Kiedy jest się ładnym i popularnym wszystko będzie ci wybaczone.
Jest piątek, 12 lutego, Dzień
Kupidyna. To dziś Sam ma „przypieczętować” swój związek z Robem. W szkole, w
ramach tradycji, dostaje kilka róż w dowód przyjaźni i podkreślenia statusu
społecznego. Wieczorem, wraz z przyjaciółkami, Sam idzie na imprezę do domu
starego przyjaciela, Kenta. Alkohol leje się litrami, wszędzie pełno jest
pijanych nastolatków. A co z Robem i ich wielkim dniem? Cóż, chłopak tak się
zalał, że nie jest w stanie podnieść się z kanapy. Znużone i lekko wstawione dziewczyny
postanawiają wrócić do domu. Jadą samochodem. Śmiech, muzyka i żarty. I w
pewnym momencie wszystko się zmienia. Błysk świateł, pisk dziewczyn i
przeraźliwy ból… I znów jest piątek, 12 lutego, Dzień Kupidyna.
Sam będzie musiała zmierzyć się z
rzeczywistością i dojść do tego, co się z nią dzieje. Czy ona umarła? Czy tak
właśnie wygląda śmierć? A może los daje jej drugą szansę, aby naprawiła swoje
błędy i odpowiedziała za przewinienia?
Po „7 razy dziś” spodziewałam się
„Dnia Świstaka” w wersji dla nastolatek. Główna bohaterka wplątuje się w pętlę
czasową i musi zmienić coś w swoim życiu, aby wróciło ono do normalnego rytmu. Jej
przygody są niezwykle zabawne. Pewnie poznaje miłość swojego życia. Historia
skończy się romantycznym pocałunkiem.
Plus, minus jakiś mały dramat i kilka prób samobójczych. Myślałam, że tak
będzie wyglądała ta książka. Sięgnęłam po nią, głównie przez to, że jest to
debiut autorki „Delirium”, w którym się zakochałam. W dodatku słyszałam o niej wiele
dobrego. I wiecie co? Książka pozytywnie mnie zaskoczyła.
Przede wszystkim historia nie
jest taka cukierkowa, jak by się mogło wydawać. Sam nie jest przemiłą, uroczą
dziewczyną gotową przeprowadzać staruszki na światłach. Traktuje innych z
wyższością, poniża tych, których nie lubi, ignoruje rodziców, nie odzywa się do
starych przyjaciół. Wszelkie wyrzuty sumienia tłumi w zarodku. Jednocześnie
wydaje się być „niewolnicą” popularności, mimo, że ona sama tego nie zauważa. Na
stronach kartek, obserwujemy jednak, jak Sam powoli zaczyna rozumieć, co jest
ważne w życiu i dostrzega, jak wiele przegapiła.
„7 razy dziś” to historia o tym,
że powinniśmy zastanowić się nad własnym życiem i zmienić je na lepsze, póki
jeszcze możemy. O tym, że nie należy marnować danego nam czasu, bo nie wiemy,
ile go zostało. Uświadamia, jaką wagę mają podejmowane przez nas decyzje. Zwraca
uwagę na problemy dzisiejszej młodzieży. Pierwszoosobowa narracja i lekki język
potęgują wrażenie autentyczności książki, co sprawia, że pozostaje ona na długo
w naszej pamięci. Najlepsze jest zaskakujące i skłaniające do refleksji
zakończenie. To ono czyni tą historie niezwykłą. 5/6.
„Jeden fałszywy krok, jeden
postój, jeden skrót i nagle dorabiasz się nowych przyjaciół albo fatalnej
reputacji, albo chłopaka, albo złamanego serca.”
Przeczytałabym, ale jak zawsze szkoda mi pieniędzy na takie książki, które w sumie przeczytałabym ale w sumie nie chcę :D Skomplikowane to ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Akurat z koleżanką trafiłyśmy na promocję w księgarni i kupiłyśmy tą książkę za 10 zł. Trzeba się dobrze rozglądać. ;)
UsuńNo mam dokładnie tak samo :) jak znajdę w bibliotece, to przeczytam :)
UsuńNiezły cytat :D
OdpowiedzUsuńZa 10 zł? :D No rzeczywiście, ładna okazja. Dlaczego ja nigdy na takie nie trafiam? :(
Zetknęłam się z bardzo pozytywnymi recenzjami tej książki. Sama tematyka wydaje się być dość pociągająca. Może kiedyś dam tej lekturze szanse :)
OdpowiedzUsuńw wolnej chwili dałabym jej szansę
OdpowiedzUsuńbrzmi całkiem ciekawie :)
Podobał mi się Dzień Świstaka i podobało mi się Delirium, dlatego też z czystej ciekawości postaram się przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńW wakacje też ją przeczytam , ale nie mam pewności
OdpowiedzUsuńhttp://paintcolorsthisisme.blogspot.com/
A dzięki komu mogłaś przeczytać tę książkę? :P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobała, teraz kolej na mnie.
O jejku, kocham tę książkę, naprawdę kocham, jak ja przy niej płakałam... naprawdę niesamowita <3
OdpowiedzUsuńRzeczywiście fabułą ta książka przypomina nieco "Dzień świstaka". Nie czytałam jeszcze żadnej z pozycji tej autorki, ale chyba pora to zmienić :)
OdpowiedzUsuńMam straszną ochotę na książki pani Oliver - nie tlyko dla tą serię:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jakoś w dalszym ciągu nie jestem przekonana. Też z początku byłam przekonana, że to taki "Dzień Świstaka". Co prawda rozwiałaś moje obawy, ale nadal coś mnie powstrzymuje przed tą książką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie czytałam jeszcze, jednak widzę , że powinnam to zmienić, więc porozglądam się za nią ;)
OdpowiedzUsuń