30 stycznia 2014

John Green „Szukając Alaski”

John Green to człowiek, który udowadnia, że można napisać książkę, która jednocześnie rozbawi, wzruszy i sprawi, że chwilę się zastanowisz. Swoją przygodę z jego twórczością zaczęłam od „Gwiazd naszych wina”. Teraz przyszedł czas na debiut autora – „Szukając Alaski”.


„Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiając sobie, że przyszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz. Wykorzystujesz przyszłość, aby uciec od teraźniejszości.”


Miles to samotnik, którego hobby jest zapamiętywanie ostatnich słów sławnych osób. Przenosi się do szkoły z internatem w Culver Creek w poszukiwaniu Wielkiego Być Może. Jego współlokatorem zostaje Pułkownik, organizator najlepszych kawałów, który wciąga chłopaka w swoje towarzystwo. Przekornie nazywany Kluchą Miles poznaje Takumiego, Larę i przede wszystkim piękną, wygadaną, bezpośrednią i tajemniczą Alaskę. Czy dzięki nowym przyjaciołom chłopak odnajdzie to, czego szuka?


„Szukając Alaski” to książka o przyjaźni, miłości, stracie, śmierci i poczuciu winy. Okraszona sporą dawką humoru historia niesie ze sobą uniwersalne przesłanie. Napisana o młodych ludziach, ale niekoniecznie przeznaczona tylko dla nich. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Jak na Greena przystało wykreowane postacie są z krwi i kości. Każdy ma swoje wady i coś, co czyni go wyjątkowym. Popełniają błędy, zakochują się w niewłaściwych osobach. Dzięki ich plastycznym opisom czujemy się jakbyśmy znali ich osobiście.


„Wiesz kogo ty kochasz, Klucha? Kochasz dziewczynę, która cię rozśmiesza, pokazuje ci porno i pije z tobą wino. Nie kochasz szalonej, smętnej suki.”


Nie będę kłamać, w porównaniu do „Gwiazd naszych wina”, „Szukając Alaski” wypada blado. Oceniając ją jednak bez patrzenia na to, kto jest autorem, książka jest świetnym debiutem. Do bólu prawdziwa, zabawna i bez zbędnego patosu mówiąca o problemach, które dotykają wszystkich. Jednocześnie smutna i optymistyczna. To jedna z tych pozycji, których się nie zapomina.


Jej jedyną wadą jest przesada odnośnie zachowań nastolatków. Nie wszyscy pozbawieni opieki rodziców od razu tylko piją, palą, ćpają i uprawiają seks.


„Szukając Alaski” to książka oryginalna i refleksyjna. Sami sięgnijcie po debiut niezwykle utalentowanego pisarza i spróbujcie odpowiedzieć na pytanie: „Jak wydostać się z tego labiryntu cierpienia?”. 5,5/6

Wracam

Wiem, że mój blog wygląda tak jakbym go bezpowrotnie porzuciła. Po części tak było. Jakoś straciłam ochotę do pisania recenzji, czasu było coraz mniej, nauki w szkole coraz więcej i tak jakoś wyszło, że ostatni post wrzuciłam na początku lipca. Od tego czasu znajomi ciągle namawiali mnie, żebym coś napisała, ale poważnie zastanawiałam się, czy nie dać sobie z tym spokoju.


Byłam przekonana, że blog umiera sobie śmiercią naturalną, więc kiedy ostatnio weszłam na maila była pozytywnie zaskoczona, że wciąż komentujecie moje recenzje. Dziękuję Wam, że przez ten czas mnie odwiedzaliście, a nawet dołączaliście do obserwatorów.


Nie obiecuję, że od teraz będę pisała często, ale mam nadzieję, że przynajmniej w miarę systematycznie. Chcę nadrobić dosyć spore zaległości. Na mojej półce na LC „W kolejce do recenzji” znalazło się aż 25 książek. Nie wiem, czy uda mi się napisać o wszystkich, ale będę się starała. Może część opiszę zbiorczo. Zaraz dodam post o „Szukając Alaski” Johna Grena. Co prawda „Gwiazd naszych wina” poznałam wcześniej, ale wolałam pisać na świeżo.


Mam nadzieję, że wciąż będziecie mnie odwiedzać. Jeszcze raz dziękuję, że o mnie nie zapomnieliście.