30 stycznia 2013

Lauren Oliver „Pandemonium”



„Pandemonium” to druga część trylogii „Delirium”, która zdobyła już rzesze fanów na całym świecie. Lauren Oliver zaistniała w świecie książek, dzięki powieści „7 razy dziś”, ale to właśnie „Delirium” powaliło wszystkich na kolana.

„Przyszłość można jednak zbudować z czegokolwiek, z niczego. Wystarczy jakiś odłamek czy impuls. Wystarczy pragnienie, by iść dalej, powoli: najpierw jedna noga, potem druga. Wiem już, że da się odbudować miasto z ruin.”

Lena popełniła najgorszą zbrodnię. Zakochała się. W świecie, w którym miłość, amor deliria nervosa, traktowana jest jako najgorsza choroba, a ludziom wpaja się, że uczucia zabijają, nastolatka sprzeciwiła się systemowi i odrzuciła wszystko, w co wierzyła. Razem z Aleksem próbowali uciec poza mury miasta do Głuszy, gdzie żyją tacy jak oni, Odmieńcy. Po drugiej stronie znalazła się jednak tylko Lena. Po dramatycznej walce stoczonej przy ogrodzeniu Alex pozostał w rękach władz. Dziewczyna wiedziała, że musi przetrwać. On by tego pragnął. Leczy więc rany w Głuszy, uczy się nowego życia i wstępuje do ruchu oporu. Państwo zabrało jej już wszystko, co mogło. Mamę, dawne życie, Aleksa. Nienawiść i ból determinują ją do działań. Powstaje nowa silna Lena Morgan Jones. I wtedy właśnie los styka ją z Julianem, gorącym zwolennikiem remedium, w okolicznościach, na które nie byli przygotowani.

„Oto świat, w którym żyjemy, świat bezpieczeństwa, szczęścia i porządku, świat bez miłości. Świat, gdzie dzieci rozbijają sobie głowy o kamienne kominki i niemal odgryzają język, a rodzice są z a n i e p o k o j e n i. Ne na skraju załamania, szaleństwa czy rozpaczy. Niepokoją się – tak jak wtedy, gdy oblewasz egzamin z matematyki, jak wtedy, gdy nie rozliczą się na czas z urzędem skarbowym.”

Pierwsze, co zwraca uwagę w „Pandemonium” to podział rozdziałów na WTEDY i TERAZ. Dzięki temu możemy równolegle śledzić zmagania Leny zaraz po tym, jak trafiła do Głuszy i jako działaczki ruchu oporu. Od razu w oczy rzuca się kontrast między tymi dwiema dziewczynami. Stara Lena jest zagubiona, rozżalona i zraniona, a nowa - silna i zdeterminowana. Nastolatka przechodzi ogromną przemianę.

W tej części pojawia się również wiele nowych postaci, z których każda wnosi coś do książki. Głównie są to mieszkańcy Głuszy, nowi przyjaciele Leny. No i oczywiście Julian. Twarz Ameryki Wolnej od Delirii, organizacji domagającej się podawania remedium coraz młodszym osobom. Zabieg Juliana był odkładany ze względu na przebytą w dzieciństwie chorobę, lecz chłopak walczy o jego przeprowadzenie. Nastolatek sprawia wrażenie takiego, jaka była Lena w pierwszej części. Przekonanego o słuszności remedium, żyjącego w strachu przed chorobą. Nie mogę powiedzieć, żebym go nie polubiła, ale ja po prostu tęskniłam za uśmiechniętym i uroczym Aleksem.

„[...] Przerywa i zaczyna śpiewać cicho: - All you need is love...”




„Pandemonium” jest dużo bardziej dynamiczne niż „Delirium”. Mamy tu więcej akcji, ciągle się coś dzieje. Autorka mniej skupia się na opisach otaczającego świata, a coraz bardziej na bieżących wydarzeniach. Narracja pozostaje pierwszoosobowa, co sprawdza się w tego typu powieściach. Lauren Oliver utrzymała również czarujący klimat. Książka sprawia, że zwykłe złapanie się za ręce wydaje się być czymś niezwykłym. Wszystko nagle przestaje mieć znaczenie i nawet zbliżający się sprawdzian z polskiego nie przekonuje do porzucenia  niedokończonej lektury.

Ogromną zaletą „Delirium” jest zakończenie. Niestety nie można tego samego powiedzieć o „Pandemonium”. Co prawda, wnosi element zagadki, ale jest do bólu przewidywalne. Nie umniejsza to jednak treści książki.

„(…) ludzie sami są jak tunele: jak kręte, ciemne przestrzenie i głębokie jaskinie. Nie da się poznać wszystkich zakamarków ich duszy. Nie można ich sobie nawet wyobrazić.”

„Pandemonium” jest znakomitą kontynuacją „Delirium”. To wartościowa książka o tym, ile odwagi potrzeba, by podnieść się po upadku, o walce w imię uczuć i o tym, że nigdy nie wolno się poddawać. Mam nadzieję, że autorka utrzyma poziom i „Requiem” będzie wspaniałym ukoronowaniem całej serii. Moja ocena: 6/6.

„Świat bez miłości jest także światem bez ryzyka.”

27 stycznia 2013

David Mitchell “Atlas chmur”



Adam Ewing, amerykański prawnik, przemierza Pacyfik na “Wieszcze”. Swoje przygody zapisuje w dzienniku, na który przypadkiem trafia Robert Frobisher – kompozytor, który zhańbił nazwisko rodziny i został za to surowo ukarany. Zatrudnia się on jako osobisty sekretarz u Vyayan Ayrsa. Ukryty przed wierzycielami w jego posiadłości pisze listy do przyjaciela – Rufusa Sixmitha. Te czyta Luisa Rey, dziennikarka z uporem walcząca o prawdę, gotowa poświecić własne życie w imię idei. Opis jej przygód wędruje do wydawcy książek, Timothy’ego Cavendish’a, który próbuje uciec z domu starców, w którym umieszczony został wbrew własnej woli. Na podstawie jego historii zostaje nakręcony film, który ma okazję obejrzeć Sonmi~451, klon stworzony, do usługiwania ludziom czystej krwi, czekający na egzekucję. Zapis jej rozmowy z Archiwistą znajduje Zachariasz, żyjący w czasach po Upadku, kiedy ludzkość wróciła do życia plemiennego i coraz bardziej zaczynają zacierać się ślady cywilizacji.

„Dusze przemierzają wieki, jak chmury przemierzają niebo i choć ani kształt chmury, ani barwa, ani wielkość nigdy takie same nie zostają, ciągle jest chmurą. I tak samo z duszą jest. Kto rzec może, skąd chmura przywiała? Albo kto tą duszą będzie jutro?”

„Atlas chmur” to jedna z najbardziej niezwykłych książek, jakie czytałam. Składa się ona z opowiadań sześciu osób. Jej konstrukcja przypomina swoistą matrioszkę, której części poznajemy kawałek po kawałku, a zakończenie przedstawione jest w odwrotnej kolejności. Każda z historii pisana jest innym językiem. Autor żongluje stylami, środkami stylistycznymi, a nawet gatunkami. Listy Roberta Frobishera wzruszają, przygody Timothy’ego Cavendish’a bawią,  walka Luisy Rey z potężną korporacją przypomina thriller, a opowieści Sonmi~451 i Zachariasza science - fiction. Wszystkie te historie, po połączeniu, tworzą mądrą  i niepowtarzalną książkę.

Na pochwałę zasługują również kreacje bohaterów. Każda z postaci jest przemyślana i dopracowana pod każdym względem. Są to jednostki inteligentne, starające się zmienić świat lub przynajmniej własne życie. Ich historie niosą przesłania, skłaniają do zastanowienia się nad sensem egzystencji człowieka. Książka porusza zarówno problemy dotyczące poszczególnych jednostek, jak i ogółu społeczeństwa.

Przyznaję, że na początku „Atlas chmur” niezbyt przypadł mi do gustu. Dziennik Adama Edwinga zniechęcił mnie swoim stylem i niestety niebywałą nudą. Przekonałam się jednak, że warto było przebrnąć przez nużący początek i dać książce szansę. Dostałam opowieść o światopoglądach, istocie człowieczeństwa i przemijaniu.

„Do połowy przeczytana książka to jak na wpół skończony list miłosny.”

„Atlas chmur” to prawdziwy majstersztyk. Błyskotliwa, momentami ironiczna i niebanalna  opowieść przepełniona całą gamą emocji. Niepowtarzalna i do bólu prawdziwa. Autor nie podaje nam na tacy wszystkich rozwiązań, zostawiając nam wolną rękę w interpretacji niektórych rzeczy. To jedna z tych książek, które na długo zapadają nam w pamięć. Z czystym sumieniem daję 6/6.

15 stycznia 2013

Trochę spóźnione podsumowanie 2012 roku



Ubiegły rok nie był dla mnie zbyt owocny, jeżeli chodzi o czytanie i recenzowanie. Mogę się jednak usprawiedliwić tym, że był to dla mnie czas ogromnych zmian. Przeprowadziłam się, zmieniłam szkołę. Dodatkowo miałam mnóstwo nauki. W 2012 roku na moim blogu ukazało się więc zaledwie 50 postów, z czego tylko 37 było recenzjami książek. W tym czasie zorganizowałam dla Was również mały konkurs. Ponadto, z czego się bardzo cieszę, nawiązałam współpracę z portalem Audeo, w wyniku której do tej pory wysłuchałam 3 audiobooków. Odwiedziliście mnie już 6146 razy i obserwuje mnie aż 64 osoby. Dziękuję!





Książki, które najlepiej wspominam (kolejność losowa):
Kerstin Gier „Czerwień Rubinu” [RECENZJA]
Lauren Oliver „Delirium” [RECENZJA]
James Dashner „Więzień Labiryntu” [RECENZJA]
Jo Nesbo „Karaluchy” [RECENZJA]
David Nicholls „Jeden dzień” [RECENZJA]
Yann Martel „Życie Pi” [RECENZJA]
Suzanne Collins „W pierścieniu ognia” [RECENZJA]  i „Kosogłos” [RECENZJA]
 

Największe rozczarowanie:
Carlos Ruiz Zafón „Książę mgły” [RECENZJA]






11 stycznia 2013

Audiobook do pobrania za darmo na Audeo!



Jakiś czas temu miałam okazję zapoznać się z jedną z przygód o Sherlocku Holmesie, „Pies Baskervillów”, w formie audiobooka. Moją recenzję możecie przeczytać tutaj. Tak się składa, że Audeo postanowiło udostępnić nieodpłatnie jego pobranie na swoim fanpage’u [tutaj]. Myślę, że to świetna okazja szczególnie dla tych, którzy nigdy nie próbowali tej formy książek. Uwierzcie, to nie takie straszne, jak się wydaje. ;)

***
Chciałam Was również przeprosić, że tak dawno tu nie zaglądałam, ale miałam straszne urwanie głowy. Najpierw święta, które sobie trochę przedłużyłam, potem poprawianie ocen w szkole na półrocze. Wiem, że powinnam zrobić to wcześniej, ale planuję dodać małe podsumowanie roku i jak znajdę aparat to stosik, jeszcze z grudniowymi prezentami. Tymczasem życzę Wam udanego weekendu!

XOXO